Data publikacji: 31/07/2014

Baśka Puzon patronka jarosławskich harcerzy – wystawa

O tym, jaka była Czesława Puzon pięknie opowiada artykuł zamieszczony w Nowinach z 1979 r. Przytaczamy go w całości.

LEGENDA o Baśce Puzon, Adam Warzocha
Nowiny nr 88 (9467), 21-22
kwietnia 1979

Opowieść o życiu kończy się w
mogile w ciemnym lesie, odtąd zaczyna się legenda o Baśce Puzon. Którzy Ją
znali mówili, że była piękną dziewczyną. Jej znajomy z tamtych lat, pisarz
Józef Bieniasz (pracowali razem w niemieckim starostwie w Jarosławiu) we wspomnieniach:
„Jej wspaniała budowa, beztroski śmiech, figlarne dołki na brzoskwiniowej
twarzy typowały ją na swawolną dziewczynę wodzącą za nos zakochanych
chłopaków”.

– Pod koniec maja 1944 roku
hitlerowcy aresztowali ją w pokoju w starostwie, gdzie pracowała. Miało
wyglądać tak: weszli gestapowcy Schmidt i von Malutky. Von Malutky został w
drzwiach, Schmidt zaczął od najbliższej urzędniczki sprawdzanie osobistych
dokumentów. Baśka znała Schmidta dobrze od dzieciństwa, mieszkał przecież w
Jarosławiu, wyjeżdżał często, nikt nie wiedział gdzie, po zajęciu miasta przez
hitlerowców okazało się kto zacz — stał się pracownikiem gestapo. Dotąd
przecież Schmidt wobec niej był układny, rodzinie mówiła, była pewna, że Niemcy
traktują ją „jako jedną z niewielu pilnych pracowitych urzędniczek”. Znała
dobrze niemiecki. Na świadectwie z przedwojennego gimnazjum ze znajomości tego
języka ma stopień dobry. Sprawnie się z nimi porozumiewała, robiła wrażenie
pracowitej, dawała się lubić i rzeczywiście — lubili Ją, kłaniali się na ulicy.

Matka ani siostry, nie wiedziały,
gdzie Baśka często po pracy wychodziła. Na wycieczkę idę, mówiła, do koleżanki,
matka zaś — uważaj na siebie, uważaj. I szła. Wiec, gdy jeden gestapowiec
stanął w drzwiach, drugi sprawdzał dokumenty, to Już wydawało się podejrzane,
bo przecież wszystkie pracownice Schmidt znał i nie musiał sprawdzać kennkarty.
Do Puzonówny powiedział — „Sie kommen mit…”.

Aresztowali ją w piątek, w
ostatni piątek maja 1944 roku. Opowiada siostra: w jeden piątek Ją wzięli, w drugi
zaniosłyśmy jedzenie do więzienia w gestapo i odebrałyśmy bieliznę, wszy
bieliznę oblazły całkiem. W trzeci piątek już jedzenia nie przyjęli.

Śledztwo było jak w gestapo — z
torturami. Mogły się nie ruszać nogi, ręce, byleby wargi i język powiedziały
czego oprawcy pragnęli.

Mówi członek ZBoWID, bojownik-konspirator
podczas okupacji. Wojciech Stanowski: Najważniejsze, że nikt po Jej
aresztowaniu nie został aresztowany. Nie zdradziła.

Mówi ówczesny komendant Obwodu
AK, Wojciech Szczepański z Wólki Pełkińskiej: Baśka pracowała w wywiadzie.
Ogromne oddanie. Ogromne usługi według możliwości.

4 listopada 1939 roku Czesława
Romana Puzonówna (Baśką, nazwali Ją rówieśnicy) zdawała egzamin na
Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Pieczątka w indeksie — poddała się
egzaminowi rocznemu z wynikiem dobrym”. Studiowała prawo na II roku. Po
zawieszeniu zajęć wyjechała do ciotki do Żurawna za Lwowem. Zachował się
dokument przejścia przez granicę radziecko-niemiecką w Przemyślu, ma datę 28
maja 1940 roku. W legitymacji ubezpieczeniowej wydanej 15 lipca tego samego
roku wpisy potwierdzające rozpoczęcie pracy zarobkowej u
fryzjera-manikurzysty-perukarza Władysława Dońca w Jarosławiu. Wedle relacji
byłego komendanta obwodu, już wtedy rozpoczęła pracę w konspiracji, a
zaprzysiągł Ją Marian Ziętek, ps. „Szempliński”, on utrzymywał łączność z
Baśką. Byt to okres, kiedy prasa konspiracyjna nie ukazywała się jeszcze na
większą skalę. Głównym źródłem Informacji były biuletyny z nasłuchem radiowym.
Baśka je kolportowała. Od października roku 1941 pracuje w niemieckim
starostwie, przejście inspirowała organizacja konspiracyjna. Przesłanki takie:
Puzonówna dzięki znajomości języka, umiejętności nawiązywania kontaktów, będzie
świetnym informatorem. Co się i sprawdziło. Dalej kolportowała biuletyny,
przepisywała je.

W starostwie Baśka pracowała w
wydziale mleczarskim o kompetencjach obejmujących całą właściwie produkcję
żywności. Organizacji przekazywała m. in. Informacje do jakiej mleczami uda się
niebawem kontrola. Było to cenne, bo podziemie z mleczarniami, młynami,
utrzymywało tajne kontakty, kamuflowane od czasu do czasu skokami zbrojnymi.
Powiadomienie o kontroli, dawało możliwość odpowiedniego dopracowania
dokumentacji. Przekazywała kwity, zlecenia na artykuły spożywcze dawane przez
Niemców tylko dla Niemców. Zmieniała listy kontyngentowe. Przekazała
organizacji dużo kennkart z oryginalnymi podpisami. Doręczała rozkazy.

W trzeci piątek od aresztowania,
9 czerwca 1944 roku, wsiadała przed budynkiem gestapo do ciężarówki, o niespełna
dwieście metrów, prosto ulicą, stał jej dom, widziała chyba okna. Naprzeciwko
gestapo, po drugiej stronie ulicy, była cukiernia (dziś kawiarnia „Murzynek”)
ludzie ukradkiem spoglądali przez okno. Chodnikiem szli ludzie, szła Zbyszka,
serdeczna koleżanka Baśki, z mężem. Zbyszka opowiadała siostrze Basinej: —
Wieźli Ją, była uśmiechnięta, ręką mi pomachała. Potem opowiadała — tak,
widziałam, nie była uśmiechnięta, jak nie uśmiecha się człowiek jadący na
śmierć, siedziała plecami do kabiny, patrzyła na ulicę. Patrzyła tez na nią,
sprzęgły się oczyma i patrzyły, patrzyły, aż ciężarówka zniknęła. Potem
opowiadała — „pani Zofio, naprawdę, była uśmiechnięta, ręką machała”. I znów,
że w jej oczach było rozumienie, że jedzie na śmierć.

Do lasu w Kidałowicach.

Tu jest zdjęcie, mówi siostra,
Baśka w lesie w akademickim gronie. Tu — Baśka na obozie, zapalona harcerka. Tu
w Zakopanem, tu nad Sanem w kostiumie się opala, tu w lesie kidałowickim z
przyjaciółką serdeczną Zbyszką, z którą się sprzęgnęła oczami, gdy odjeżdżała
spod gestapo.

Baśka, ulubienica sióstr,
najmłodsza z trzech, dwu malutkich chłopców umarło. Gdy synowie innych szli do
walki, matka z żalem — a ja nie mam synów, a Baśka z pocieszeniem — dobrze, ze
nie masz synów, nie będziesz płakać, synowie teraz co dzień giną.

Nie było Baśki, gdzieś wywieźli.
Gdzie?

Odpowiedź z Krakowa, 10 lipca
1944 roku: „Jeżeli wymieniona przebywa w więzieniu Motttelupich w Krakowie
i napisze zapotrzebowanie na odzież czy żywność — to będzie jedynym
sprawdzianem Jej tam pobytu”, odpowiedział urząd pomocy więźniom.
Posłyszała, że w Krakowie Jest adwokat, któremu trzeba dać dużo pieniędzy to
wszystkich wyciąga. Wsiadła do pociągu, w pociągu same kobiety i wszystkie do
Krakowa z rozpytaniem o męża, syna, brata… Przed Dębicą spotyka się z żoną
kuzyna, gdzie Zosia jedziesz? Do Krakowa, o Baśkę, Zosia, tu są kobiety z
Jarosławia, Basia nie żyje. Nigdzie nie dojechałam, wróciłam. Las Kidałowicki
widać z Jarosławia, widać z Jarosławia, z drogi na Przemyśl, z drogi na
Pruchnik. Szłam do lasu Kidałowicklego. Miałam ciemne okulary, ciągle płakałam.
We wsi pytałam — gdzie są groby?

— Pani, powiedziała kobieta,
groby są wszędzie, koło ganku leży mój mąż, w ogrodzie mój syn. A w lesie są
groby pani, są też wszędzie, może więcej niż drzew jest grobów.

W lesie pracowali robotnicy.
Gdzie są groby? — pytała. — My nic nie wiemy. — Jestem siostrą Basi Puzon,
szukam jej, szukam grobu. Trzeba las obejść, z drugiej strony poszukać. Słońce
mocno świeciło, było południe, weszła w las z drugiej strony, las szumiał jakby
coś nalatywało.

Nic nie widzę, patrzę i nic nie
widzę. I nagle taki strach mnie ogarnął, że ze strasznym przerażeniem wybiegłam
z tego lasu. Postałam. Nie ma się co bać. Kogo się mam bać. Weszłam i zaraz
zobaczyłam dwa wielkie groby i krzyżyki z patyków zrobione, i kulkę znalazłam,
l już się nie bałam,

Baśkę Puzon rozstrzelano 9 czerwca
1944 roku. 27 lipca 1944 roku w mieście hitlerowców nie było, Jarosław został
wyzwolony.

9 czerwca pod wieczór stary
sołtys z Kidałowic wracał z żoną z pola. Pędzili krowę. Las obstawiony, kazali
daleko obejść.

Słyszeli strzały. Nic poza
strzałami nie widzieli, wtedy się nie wiedziało kogo rozstrzelali i za co.

W jednym grobie leżeli: mężczyzna
nieznany lat 28, mężczyzna nieznany lat 30, dziewczyna, nazwisko nieznane,
Maria Zimnicka, nauczycielka i Baśka Puzon. Baśkę zastrzelili najpierw w dowód
ostatniej przychylności. Przy jednym z palców ręki nie miała paznokcia.
Kolejność wydobywanych ciał jest zapisana kopiowym ołówkiem na kratkowanej
kartce. Zapis podczas ekshumacji robiła siostra Baśki.

Świadkiem egzekucji, pisze w
swoim wspomnieniu Bieniasz, miał być chłopiec z Kidałowic, to zbierający susz w
lesie, to krowę pasący. Ukrył się pod krzakiem i widział jak malutki wzrostem
hitlerowiec, malutki wzrostem był von Malutky, strzelił Jej w głowę, wcześniej
zdążyła krzyknąć — Jeszcze Polska nie… Siostra Baśki nie znalazła chłopca.
Stary sołtys z Kidałowic Józef Brodowicz, powiedział, że we wsi też się nie
słyszało, gdyby faktycznie widział, to by rozgłaszał.

Tak narasta legenda. Tak
narastają legendy. Bieniasz pisze, że była szalenie odważna, w swoim biurze w
starostwie niemieckim trzymała powielacz z rekwizytami i po godzinach
służbowych odbijała biuletyny. Były komendant obwodu mówi, że to niemożliwe,
powielaczy podziemie miało mało, starannie zakonspirowane i nie była to robota
do wykonywania w pomieszczeniu starostwa hitlerowskiego.

Wszyscy, którzy ją znali,
wspominają, że była bardzo odważna, równocześnie, jak widać ze słów siostry, po
dziewczęcemu trwożliwa. Swoją polskość zdecydowanie obnosiła. Interweniowała u
przełożonych Niemców w sprawach rolników polskich i ze skutkiem; jej b. dowódca
podkreśla, że zdobywanie wpływu u Niemców nie odbywało się kosztem utraty
wartości moralnej.

Razem z nią aresztowano innych
ludzi podziemia. Skutek zdrady. Podziemny jad specjalny wydał na zdrajcę wyrok
śmierci. Wyrok wykonano.

„Nowiny” z 1977 roku, tytuł
notatki „Czy Franz Schmidt stanie przed sądem? Ma 67 lat. Został aresztowany.
Mieszkańcy Jarosławia czekali ponad 30 lat na tę wiadomość. Od najmłodszych lat
mieszkał w Jarosławiu. Tu uczęszczał do szkoły powszechnej, przez 4 lata do
szkoły średniej i praktykował w fabryce firanek. Nie jest wcale pewne czy
dojdzie do rozprawy”…

Matka po śmierci Basi już nie
chciała żyć. Siedziała najczęściej w ciemnym kącie zasłoniętego pokoju,
oglądała obrazek, pamiątkę po córce. Na obrazku przyniesionym z więzienia przez
wolksdeutschkę. Basia szpilką wykłuła ,,Mamo kocham Cię”. — Obrazek ten
włożyłyśmy mamie do trumny. Zmarła 8 lat później.

Na cmentarzu we wspólnej mogile
leżą członkowie ruchu oporu: pierwszy leży Zbigniew Kopeć — lat 23.
rozstrzelany 2 lipca 1944 roku. W szopie, w obejściu w którym mieszkał, gestapo
znalazło amunicję, granaty i około 100 kocy. Chroniąc innych wziął całkowitą
winę na siebie. Spoliczkowany plunął gestapowcowi w twarz, pisze w księdze poświęconej
harcerzom — bohaterom. Maria Popkiewiez. Druga leży Baśka Puzon — lat 25.
Półtorak Władysław — lat 17. Prośba Roman — lat 21, Jan Prośba — lat 19.
rozstrzelani 2 lipca 1944 r.

Zdjęcie z pogrzebu: matki
przyszły z dziećmi. Dzieci zapamiętajcie ten dzień. Młodzież, rówieśnicy
pomordowanych, trzyma ręce w górze — przysięgamy. Jest dosyć ciepło, wiatr
nachyla gałęzie. Opodal grób ojca Basi. Nie znała ojca i ojciec nie znał jej.
Baśka była pogrobowcem. Ojciec, naczelnik Wydziału Skarbowego, zmarł mając 47
lat w październiku 1918 roku, córka urodziła się w marcu roku następnego.

Na rogu ulicy Baśki Puzon w
Jarosławiu tabliczka z poprzednią nazwą — Cicha. Odpowiada to charakterowi ulicy.
Zamknięta dla ruchu samochodowego, cicha, przylega park, ongiś cmentarz. Na
rogu ulicy Baśki Puzon i Kraszewskiego stoi kamienica, w której mieszkała. Z
Kraszewskiego widać budynek szkoły muzycznej, podczas okupacji i siedzibę
gestapo.

Z sieni po schodkach do
mieszkania. W mieszkaniu jedyna żyjąca siostra Baśki. Zofia. Na ścianach
fotografie Baśki, w szufladzie pamiątki: indeks, legitymacje, pisma różne,
albumy zdjęć – „Będę to komuś musiała oddać, komu zawierzę, że się przyda, że
nie wrzuci do piwnicy i nie podepcze”.

Z siostrą umówiły się, że kulkę
znalezioną na mogile w lesie dadzą sobie do grobu, siostra umarła w
październiku w ubiegłym roku, nie dała. zapomniała i ją nikt też nie obsłuży,
wszystkich pochowała, sama bez rodziny została i ze zdjęciami Basi na ścianie.

Adam Warzocha/ źródło: http://hermanowie.republika.pl/legenda_o_basce_puzon.htm