Data publikacji: 06/06/2013

Kamienie wołać będą. Janowej Doliny rozkwit i zagłada.

29 maja odbył się wykład Tomasza
Kuby Kozłowskiego z Domu Spotkań z Historią w Warszawie, dotyczący Janowej
Doliny, miejsca krwawego mordu dokonanego na Polakach przez UPA w 1943 r.
Spotkanie zorganizowało Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich
Oddział w Jarosławiu.

Osada Janowa Dolina powstała w
latach 1920-1930 jako osiedle zakładowe przy nowopowstałych Państwowych
Kamieniołomach Bazaltu. Rozrastała się w miarę rozwoju kopalni.
Była osiedlem nowoczesnym,
zbudowanym na podstawie szczegółowego planu urbanistycznego, na terenie lasu
sosnowego. Wszystkie działki były pięknie zagospodarowane i utrzymane – obserwowano współzawodnictwo pomiędzy
poszczególnymi ogródkami.

Słowa przedwojennej piosenki o
Janowej Dolinie opisują ją nastepująco:
Janowa huczy w lesie,
wiatr tony tanga niesie,
przy boku swej wybranki
-każdy jak pan!
Bo w lecie każdy hojny,
rozrzutny, i przystojny.
Bo bloczków piszą dużo!
Kto ile chce!
A gdy zagwiżdże wiatr!
I śnieg napada i mróz ladaco -przyciśnie Cię!!!

To w tedy idziesz
zgięty i z głodu ochrypnięty –
bo bloczków piszą mało.
Choć idź i płacz!!!
I czekasz znów na lato,
oj będzie znów bogato, oj będzie szpan!!!
Janowa znów zaszumi w
lesie, słowa tanga wiatr poniesie,
przy boku swej
Rodzinki, znów będziesz pan!

Tuż przed wybuchem
wojny w osadzie żyło ok. tysiąca ośmiuset osób. 80% stanowili Polacy, resztę Ukraińcy,
Rosjanie i Czesi. Stosunki między wszystkimi układały się dobrze, choć
zachowanie ukraińskich uczniów wróżyło zbliżający się konflikt. Bez ogródek zapowiadali
polskim rówieśnikom „budemo was Lachy ribaty”. Sytuacja Polaków uległa
znaczącemu pogorszeniu po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej.

Wiosną 1943 r. Janowa
Dolina stała się jednym z ośrodków schronienia ludności polskiej ze wsi „likwidowanych”
przez UPA. Polacy wierzyli, że niemiecki garnizon stacjonujący w osadzie nie
dopuści do żadnych mordów. Los miejscowości był jednak przesądzony. Ukraińcy
nie kryli swych zamiarów. Tuż przed napadem otwarcie mówili, że urządzą Polakom
„krwawy piątek” i będą malować jaja wielkanocne polską krwią. Osada została
zablokowana przez oddziały UPA. Każdy z Polaków, który nieopatrznie oddalił się
do lasu był mordowany… Dolinę opuścili mieszkający w niej Ukraińcy.

Atak na Janową Dolinę
nastąpił w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek, czyli z 22 na 23
kwietnia 1943 r. W bestialskim mordowaniu Polaków uczestniczyły oddziały UPA, a
także ludność ukraińska z Załaźna, w tym kobiety i dzieci. Pod każdy dom podkładano
snopki słomy i podpalano je, ogień podsycano naftą, a przez okna wrzucano
granaty. Tych, którym udało się uciec, wyłapywano, przywiązywano do drzew i
przy pomocy noży, wideł, lub siekier mordowano. Spaleni żywcem zostali też
chorzy i ranni przebywający w szpitalu. Garnizon niemiecki w sile jednej
kompanii bał się opuścić umocnionych koszar. Gdy upowcy podeszli bliżej
przywitał ich jednak huraganowym ogniem, odpierając napastników. Dzięki temu
nie udało się im spalić wszystkich domów, a upowcy wycofali się do lasu.
Zginęło sześćset osób.

Następnego dnia, w
Wielką Sobotę Niemcy przysłali zestaw wagonów towarowych, którymi ewakuowali
pozostałych przy życiu Polaków do Kostopola. Na miejscu pozostała tylko niewielka grupa, która wraz z rodzinami mieszkła w budynkach obok koszar. Jednak i tam nikt nie był bezpieczny… 20 dni później sotnie UPA ponownie zaatakowały, paląc wszystko. Po tym ataku wszyscy cywile zostali ewakuowani do Kostopola, a ich
miejsce zajęła kompania „Schutzmanschaftsbatalion 202”, zajmująca się
zwalczaniem UPA.

Likwidację Janowej
Doliny UPA przedstawiła jako wielki sukces w walce za „wolną Ukrainę”, a
nie jako najzwyczajniejsze ludobójstwo. Wersja usprawiedliwiająca ludobójstwo
popełnione na mieszkańcach Janowej Doliny nie wytrzymuje konfrontacji z
faktami. Polacy usiłowali co prawda stworzyć w Dolinie ośrodek samoobrony, ale
nie zdołali tego zrobić. Zorganizowali w osadzie oddział ZWZ-AK, który jednak
pod bokiem Niemców nie mógł rozwinąć działalności. W momencie ataku liczył
kilkanaście, a może nawet kilka osób. Znanemu badaczowi dziejów AK na Wołyniu,
Józefowi Turowskiemu, który 30 lat zbierał materiały do polskiej konspiracji w
tym regionie nie udało się nawet ustalić nazwiska jego dowódcy.

Po wojnie teren
spalonej osady w Janowej Dolinie zarósł stopniowo lasem. Pozostały po niej
tylko krzyże nad grobami ofiar, które z czasem spróchniały.

Na podstawie: http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz/zbrodnia-w-janowej-dolinie oraz http://www.kresowianie.info/artykuly,n240,janowa_dolina_kiedys_dolina_szczesliwosci_potems.html


Galeria